Tak ściślej;
Pierwsze radiolokatory miały nadajnik i odbiornik. W ten sposób można było ustalić odległość. Gorzej było z przemieszczeniem kątowym obserwowanego celu.
Nazwałbym to radarem jedno-współrzędnym. Tylko można było badać odległość od obiektu/ów.
W 1937 roku w Wielkiej Brytanii dopracowano sobie system tak, że istniał nadajnik sygnałów, które się odbijały od obiektów i wracały do dwóch odbiorników, położonych w równych odległościach względem nadajnika. Tak mniej, więcej po 100 metrów od nadajnika z jednej i drugiej strony
Z odbiorników pobierano sygnały i po kalibracji, ten sygnał różnicowy był wyświetlany na takim okrągłym monitorku jak w lampie oscyloskopowej.
Jak był spokój w przestrzeni, to na monitorze była wyświetlana w jego osi poziomej cienka linia.
Jak się coś pojawiło, to pojawiał się na tej linii impuls. Na środku ekranu była jeszcze pionowa linia (taka namalowana), która informowała w którą stronę impuls się przemieszcza kątowo względem nadajnika.
W ten sposób uzyskano radiolokatory dwu-współrzędne (dystans i azymut).
Na postrzeganie w elewacji trzeba był jeszcze poczekać.
Co tam widział na ówczesnych monitorach człowiek nieprzeszkolony? Guzik widział. Dla niego to była czarna magia.