janmusz napisał(a):W dwudziestym stuleciu byliśmy świadkami, jak twierdzenia naukowe uznane oficjalnie jako jedynie słuszne i podniesione do rangi doktryny (tak zwanego "naukowego światopoglądu") stanowiły podstawę do potępienia innych, konkurencyjnych twierdzeń naukowych.
Wiek XX czy XIX, a nawet nieco wcześniejsze nie miały tutaj już nic do rzeczy - to był już okres, w którym nijakie religijne doktryny nie były w stanie zatrzymać rozwoju nauki.
poldas napisał(a):Twórcy, czy też strażnicy danej religii, siłą rzeczy byli obligowani do obrony tego, co powstało.
Nie spotkałem się z przykładem poważnej religii, w której by nie podano recepty pojmowania Świata.
Ośmielę się wyrazić w ten sposób, że WIARA (religia) ma istotne znaczenie dla człowieka, bez względu na okres dziejowy.
Skoro jest zapotrzebowanie, to... Musi być oferta. Reguła wolnego rynku jest nieubłagana.
Oczywiście, że religie tworzą się z zapotrzebowania. Zwykle z zapotrzebowania na wyjaśnienie nie wyjaśnionego (jeszcze) oraz z zasady też wynikają ze strachu człowieka przed śmiercią. Ludzie lubią się łudzić, że to nie koniec.
Oczywiście "strażnicy religii" bronią swojego statusu, tym samym starając się broni stworzonej przez ich poprzedników religii - często po prostu ją modyfikując i próbując dostosować do aktualnej naukowej wiedzy. Najlepszym przykładem dla chrześcijaństwa jest historia kreacjonizmu. Z razu pojmowany dosłownie - jako krótkotrwały akt stworzenia, potem ewoluował w pojmowanie okresu tworzenia jako symbol, by w końcu uzurpować sobie tylko rolę siły sprawczej zmian. Kiedyś (choć pewnie nie za naszego życia) możliwość przystosowawcza mitologii chrześcijańskiej do poziomu wiedzy naukowej się skończy i to pewnie będzie początkiem końca tej religii, która upadnie jak wiele przed nią. Pewnie na jej miejsce ludzie stworzą inną, może już się gdzieś tam tworzy ... kto to wie. Bo w całkowity zanik religii nie wierzę - ludzie zawsze będą mieli coś co będą musieli sobie wytłumaczyć mocami nadprzyrodzonymi, dopóki tego nie wytłumaczą nauką. I zawsze będzie w nich strach przed śmiercią jako końcem ich istnienia - będą potrzebowali nadziei, choćby irracjonalnej, nieprawdopodobnej, ale zawsze nadziei.
poldas napisał(a):Ale o argumenty proszę.
Można porównać różne religie w ich rozwoju i "owoce" z nich wynikające.
Religia chrześcijańska, w tym świetle, wypada pozytywnie.
Poldas to był cytat z mojego postu, a nie
janmusza (on tylko nie dał sobie rady z funkcją "cytuj") - a więc odpowiem. Chrześcijaństwo przez wieki walczyło z rozwojem nauki, szczególnie wszędzie tam, gdzie to mogło zagrozić ich pozycji i ich mitologicznej wizji świata. Że przypomnę, fakt kulistości naszego globu musiał być "odkryty" ponownie - bo na skutek działań chrześcijaństwa pewna wiedza o tym fakcie, znana już niektórym starożytnym powiedzmy "zaginęła". Oczywiście jak słusznie zauważył janmusz, trudno nie dostrzec jakiś tam pozytywów wynikających z chrześcijaństwa - ale w dyskutowanym problemie czyli stosunku wierzenia-nauka to raczej chrześcijaństwo wypada negatywnie. Przez wieki hamowało jej rozwój (w obronie własnych interesów) i to dość skutecznie. Tyle, że rozwoju ludzkości i nauki zahamować się nie da, to w końcu tą batalię przegrało. Rozwój jest nieubłagany - w końcu kiedyś pokona religię ... ale pewnie na jej miejsce przyjdzie nowa, tłumacząca co niewyjaśniona i trafiająca w naturalny ludzki strach przed śmiercią jako końcem wszystkiego. Ale my tego nie doczekamy.