Oprócz 7-TP, w Polsce międzywojennej zbudowano również coś takiego, jak
10-TP. Zabawa z tym czołgiem zajęła nam 9 lat (1930 - 1938). Ostatecznie, na wiosnę 1938r. zbudowano 1 prototyp ze spawanym kadłubem z blach grubości 2 cm. Tutaj brak pewności, czy to aby nie był tzw. Czołg żelazny; Tj. - zbudowany ze zwykłej stali, a nie pancernej. Przynajmniej taką praktykę stosowano w przypadku prototypowych czołgów 7-TP.
W każdym razie - Nowy czołg kołowo-gąsienicowy, poddano testom. Rezultat był następujący:
- Marne zdolności do jazdy w terenie na kołach.
- Przekładnie umożliwiające taką zdolność, niepotrzebnie obciążają czołg. Postulowano ich usunięcie i w zamian - pogrubienie pancerza, celowo rezygnując z opcji kołowej.
Zatem nadszedł czas na czołg stricto gąsienicowy, bazujący na doświadczeniach z 10-TP. Miał być to 14-TP, bazujący na podzespołach swojego poprzednika, gdyż "dziesiątkę" postanowiono rozebrać, aby przyspieszyć budowę "czternastki". Tego ostatniego czołgu jednak nie zbudowano, gdyż główną przeszkodą był brak silnika. U nas motorów "lądowych" o mocy 250-300 KM nie wytwarzano. Ponoć coś tam Zembrzuski z silnikami o tym zakresie mocy kombinował już na hamowni, lecz brak na to przekonujących dowodów. Tyle wiadomo, że do 10-TP, trzeba było kupić obcy silnik. Nasi mieli "smaka" na Maybacha 120, najlepiej w wersji TRM, czyli o mocy 300 KM. Niemcy nie mówili nie, ale zwlekali ile się dało. Dlatego trzeba było się zadowolić motorkiem amerykańskim o mocy katalogowej ok. 240KM. Jak się okazało na testach, ta moc faktycznie wynosiła bodaj 212 KM.
Rzecz jasna, gdy na poważnie zabrano się za składanie 14-TP, mieliśmy do dyspozycji zaledwie jeden silnik o mocy w miarę zadawalającej ( ten z 10-TP), z brakiem perspektyw na poprawę tego stanu rzeczy.
Na wiosnę 1939r. próbowano wprowadzić w życie projekt modernizacyjny wozu 7-TP. Miało to polegać na tym, że rezygnowano z diesla i na jego miejsce montować miano mniejszy i lżejszy silnik gaźnikowy. Przy tym jego moc była mniejsza o ok. 15 KM od diesla VBLD, stosowanego wcześniej w "siódemkach. Per saldo - miało się to kalkulować na tyle, że (prawdopodobnie) już spawany kadłub zmodernizowanego 7-TP miał mieć grubość w części czołowej ok. 35 mm. dzięki oszczędnościom masowym, wynikającym ze zmiany silnika i zmniejszenia bryły kadłuba czołgu.
Ponoć Huta "Batory", w końcu lat trzydziestych ub. wieku takiej grubości płyty pancerne była zdolna produkować.
Jak widać z powyższego - Diesle nie były wówczas tak atrakcyjne, jak obecnie.
Problem silnikowy jest ciekawy i w miarę dostępnego czasu, postaram się go rozwinąć.
Równolegle przyznaję - Nie jestem do końca pewien, czy zawieszenie "dziesiątki" dokładnie skopiowano z koncepcji Christiego, czy też zrobiono to nieco inaczej.
Czekam na opinie i uwagi współrozmówców.