piotral napisał(a):Napisałem Falklandy bo gdzieś przeczytałem skargi żołnierzy SAS, że trafieni z odległości 500-600 metrów Argentyńczycy dalej byli aktywni nie wchodzi w grę 7,62 x 51 więc przypuszczałem, że to opinie z testów/pierwszych zastosowań M16 mniejszego kalibru.
Problemem na Falklandach było to, że Brytyjczycy przystąpili do wojny w poglądami, że typowe natarcie kompanii na stanowiska broniącego się plutonu to będzie zajmowało około 20 minut i że prowadzenie ognia będzie wyglądało prawie jak w czasie DWS. Nawiasem mówiąc w naszej armii wizja w tamtym czasie była bardzo podobna. Stąd byli przygotowani do prowadzenia ognia celowanego, ich karabin był tylko samopowtarzalny (L1A1), stosunkowo celny (często wyposażany w niewielkie optyczne przyrządy celownicze), ale ciężki, długi i przede wszystkim miał ciężką amunicję, co ograniczało jej ilości.
Tymczasem w praktyce okazało się, że takie natarcie potrafi zająć 2-3 godziny i że zużywa się duże ilości amunicji, a w sumie większą rolę od celowanego odgrywa "ogień powierzchniowy". To doprowadziło do zmiany założeń i dość pośpiesznego wprowadzenia kbk L85 (zresztą pośpiech odbił się niekorzystnie na jakości, bo broń nie została wtedy dopracowana) na amunicję pośrednią.
Podawany zresztą był przykład jak podczas takiego ataku jeden z żołnierzy rozpoczął natarcie z 14 magazynkami do L1A1 (i tak ponad 2 razy norma - bo standard przewidywał 6 czyli jeden w broni, 3 w lewej ładownicy i 2 w prawej, gdzie była kieszeń na przybory), dodatkowo miał 200 naboi do drużynowego km-u. W walce zużył wszystko (łącznie z amunicją do km), a i tak uzupełnił magazynki z ładownicy zabitego Argentyńczyka (obie strony używały odmian belgijskiego FN FAL). Wyszło na to, że trzeba żołnierzom wydawać więcej amunicji - a tym samym musiało być ona lżejsza.
piotral napisał(a):W Iraku problemem są kamizelki kuloodporne występujące po stronie Irackiej śladowo ale Amerykańskiej powszechnie.
Przede wszystkim problemem dla Amerykanów stało się skrócenie lufy. Amunicja 5,56mmx45 była w Wietnamie bardzo skuteczna, bo jej pocisk w ciele po 10-12cm pęka i natychmiast oddaje energię, tworząc kanał stały w postaci "jamy" wielkości pięści. Tyle, że musi mieć do tego odpowiednią prędkość - porządna fragmentacja wymaga jakiś 770m/s w chwili uderzenia w cel.
No ale w Wietnamie używano M16 z lufą długości 20 cali i pociski osiągały na wylocie 990m/s (już przy nowej amunicji, starsza z lżejszym pociskiem ponad 1000m/s). W czasach Iraku wprowadzono jako standard piechoty kbk M4, które miały lufy 14,5 cala (368mm), wcześniej ta broń byłą używana jako pomocnicza, do samoobrony to nie było problemu. Ale w Iraku okazało się, że gdy dostała ją piechota jako broń podstawową to pociski wystrzeliwane z krótszej lufy miały mniejszą prędkość i z większej odległości wysoka skuteczność pocisku spowodowana fragmentacją "wzięła w łeb". Ale jeszcze nie było to jakąś większą bolączką, bo walki tam toczono z reguły z bliska, w terenie zurbanizowanym.
piotral napisał(a):W Afganistanie jedno i drugie...
W Afganistanie problemem stały się odległości - tereny górzyste czy duże otwarte i puste przestrzenie, spowodowały prowadzenie walki na odległościach większych niż zakładano dotychczas (dla typowych terenów urozmaiconych, europejskich itd.). Zaczął się problem przede wszystkim broni wpierającej - tak dobrze sprawdzające się wcześniej kbkm czyli km-y na amunicję pośrednią, dające dużą szybkostrzelność, mające lekką amunicję (a więc dwa razy tyle zapasu) i będące lekkimi i poręcznymi na dużych odległościach sobie nie radziły. Stąd interwencyjne wprowadzenie broni wsparcia w kalibrze karabinowym.
Ale zaczęto też kwękać na zmniejszone możliwości broni indywidualnej - w końcu mieli już M4 z krótkimi lufami. Stąd zaczęto kombinować nad powrotem broni na silniejszą amunicję. Tyle, ze wszystko ma wady i zalety, a jednocześnie konflikty toczą się w różnych rejonach świata i następny wcale nie musi wyglądać tak samo i być w podobnym terenie.
Moim osobistym zdaniem przyszłością będzie jednak wyposażanie armii w większe ilości uzbrojenia niż jest żołnierzy bezpośrednio walczących bronią strzelecką. Nie da się stworzyć broni idealnej i nadającej się do wszystkich warunków. Po prostu w końcu dojdzie do tego, że w drużynie będą i karabiny (z amunicją karabinową) i karabinki (z pośrednią) oraz dwa typy broni wsparcia km i kbkm (jeden na amunicję karabinową, a drugi na pośrednią). A w szczegółach będą już dobierać broń do zadania, terenu itd.
A co do problemu kamizelek kulodpornych...
To akurat te stosowane już powszechnie w US Army to akurat mają taką klasę odporności, że zatrzymują nie tylko pociski amunicji pośredniej, ale i bez trudu karabinowej. Czyli sam powrót do amunicji karabinowej nic by nie dał. A trudno przecież zapakować do broni indywidualnej np. .338 Lapua Magnum ... Kamizelki jednak nie chronią całego ciała - stąd po prostu zmalała liczba zabitych, ale wyeliminować z walki żołnierza się da i słabszą amunicją. Raczej zmierzch amunicji pośredniej się nie szykuje.
UWAGA ORGANIZACYJNA
Piotral chyba coś się Tobie pomyliło z tematami - tą dyskusję toczyliśmy w "Rozwoju broni strzeleckiej" -
http://forum.historyk.eu/temat-rozwoj-br...31#pid7831
Może jakiś moderator przerzuci post Piotrala i mój do właściwego tematu?
Notatka od poldas, 24.07.2012 21:02 :
Proszę uprzejmie.
|