(20.11.2018 23:23)poldas napisał(a): Pobliski sklep nie jest ulicą dla obojga objętych zakazem.
Przecież osoba poszkodowana może się zbliżać do oprawcy poniżej zapodanej sądownie odległości i potem to udokumentować i zgłaszać.
Widzę w tym pułapkę.
Nie ma doskonałych rozwiązań prawnych... w stosunku do prawie każdego zapisu prawa można znaleźć różniste "pułapki".
Przejrzałem wtedy gdy pisałem poprzedni post kilka orzeczeń sądów i w sumie wynika z nich, że takie publicznie dostępne miejsca jak ulice, sklepy, środki komunikacji gdzie ludzie mogą się przypadkowo spotkać i gdy spotkanie następuje przypadkowo nie są przez sądy uważane za naruszenia zakazu zbliżania się. W takim przypadku trzeba by wykazać celowe działanie naruszającego, a trudno by to było zrobić w przykładzie, który podałeś:
Oprawca odstoi swoje w kolejce w sklepie i już kupuje towary,
a tu do sklepu wchodzi jego była ofiara.
Bo jednak osoba mająca wydany zakaz zbliżania się nie ma w tym przypadku, żadnej "inicjatywy". Gdzieś był nawet przykład ze środkami komunikacji publicznej i jeżeli następuje takie przypadkowe spotkanie to jeżeli osoba z zakazem zbliżania się nie dąży do spotkania czy jak to gdzieś opisano "zachowuje bezpieczny odstęp" to też sąd nie będzie miał podstawy do stwierdzenia naruszenia zakazu. Co innego gdyby taka sytuacja zaczęła się powtarzać, to byłby problem z wytłumaczeniem, że nie robi się tego celowo, pozorując przypadek.
Jak Cię to interesuje... to poszukaj sobie orzeczeń sądowych z wydanym zakazem zbliżania się, bo zwykle adwokaci (obrońcy) stosują podobną argumentację do Twojej tutaj zamieszczonej. Szczegóły jak takie sytuacje traktuje sąd to znajdziesz w uzasadnieniach wyroków, gdzie w takim przypadku często sąd wyjaśnia, że takie przypadki nie są traktowane jako naruszenie zakazu zbliżania się.