(09.11.2015 17:15)poldas napisał(a): Był jeszcze taki ciekawy pomysł z nietoperzami, które to chcieli Yankesi zapodać Japończykom z podwieszonymi do nich minibomkami zapalającymi.
O nietoperzach chyba tu kiedyś było w jakimś wątku, już się tam powytrząsałem nad tym pomysłem

. Dodam tylko że miały one na pokładzie właśnie bombę napalmową, mniejszą bodajże 17-gramową albo większą 28 g.
(09.11.2015 17:15)poldas napisał(a): Tak z ciekawości;
Co wlewano do zbiorników miotaczy ognia. Były na to jakieś normy, czy też "róbta, co chceta"?
Nie no, w wojsku zazwyczaj na wszystko są normy i instrukcje

. Generalnie wlewano mieszaniny zawierające benzynę + jakieś cięższe węglowodory (naftę, olej napędowy, mazut, tego typu rzeczy) o różnych proporcjach, w mieszance nazwijmy to zimowej było więcej benzyny, w letniej więcej tych cięższych. Jeśli w danym kraju/armii znano już napalm, to używano i tego, tym razem zrobionego "na rzadko", o konsystencji takiej właśnie rzadkiej galarety albo syropu. Taką zagęszczoną mieszankę można było miotać na wyraźnie większą odległość (mniejsza skłonność do rozpylania się) no i miała te inne napalmowe zalety o których już wcześniej pisałem.
Co ciekawe spotkałem się kiedyś w jakimś artykule z opinią, że w pewnych sytuacjach właśnie niezagęszczona mieszanka była lepsza od takiej napalmowej, np. w przenośnych miotaczach stosowanych w miarę powszechnie przy wspieraniu szturmów na ufortyfikowane obiekty. Benzyna miała większe tendencje do spływania, ale też i do wpływania przez jakieś otwory czy szczeliny do wnętrza celu. Szybciej się wypalała no i dobrze, szturmujące oddziały szybciej mogły zaatakować po akcji własnych miotaczy. A mniejszy zasięg miotania nie miał w tym momencie aż takiego znaczenia.