RE: Wypowiedzenie wojny
Kiedy w 1914 roku doszło do wybuchu I wojny światowej, wyglądało to mniej więcej tak: Mocarstwa wypowiedziały sobie wojnę, po czym ogłosiły mobilizacje. zatem starły się najpierw wojska graniczne, do walki dołączyły pułki kadrowe, by wreszcie starły się zmobilizowane siły główne. Czyli żadna ze stron nie dysponowała przewagą operacyjną, w newralgicznym, początkowym okresie wojny. Efekt? po krótkiej wojnie manewrowej, wojna utknęła w okopach i stała się rujnującą wojną na wyniszczenie. A ówcześni generałowie mogli tylko pobiadać - "ach gdybym miał te siły w pierwszych godzinach wojny" .
Jeśli chcemy traktować wojnę, jako grę Fair Play, to oczywiście wypowiedzenie wojny wydaje się zasadne.
Ale moim zdaniem, jeśli prowadzi się wojnę, to chce się ją wygrać, najlepiej szybko i jak najmniejszym kosztem i takie podejście ma sens. Najlepszym przykładem jest sowiecka doktryna wojenna z przed II WW. Przeprowadzić pierwszy etap mobilizacji (tajny). maskując go lokalnymi konfliktami i ćwiczeniami. Bez wypowiedzenia wojny wtargnąć na terytorium przeciwnika, dezorganizując jego mobilizację i osłaniając własną, przeprowadzić drugi (jawny) etap mobilizacji i wykorzystując przewagę operacyjną, rozbić armię przeciwnika. Proste i logiczne.
Izrael podczas wojny sześciodniowej, bez wypowiedzenia wojny, zadał wyprzedzające uderzenie Egiptowi. Rozbiwszy armie Egiptu, Izrael mógł tak manewrować wojskami by w sześć dni wygrać na czterech frontach. Majstersztyk.
W 1941 roku, armia niemiecka, niespodziewanie zaatakowała skoncentrowaną do ataku na III Rzeszę armię Sowiecką. Mimo kilkakrotnej przewagi we wszystkim sowieci musieli ulec dużo słabszemu przeciwnikowi, gdy doszli do siebie, musieli wyrzucać Niemców aż spod Stalingradu.
Tu prosi się o cytat:
"Wypowiadanie wojny,głupi i niepojęty europejski zwyczaj"
Admirał Togo - zwycięzca spod Cuszimy
Każda półprawda, jest całym kłamstwem.
|