Poldas - opisana przeze mnie zasada nie obowiązuje "na strzelnicy", obowiązuje zawsze i wszędzie. Bierzesz do ręki broń - zawsze sprawdzasz jej stan czyli odpięcie magazynka i sprawdzenie stanu komory (w rewolwerze otwarcie bębna lub elementu blikującego dostęp do komór bębna). To jedyna droga do bezpieczeństwa - bo pamięć bywa zawodna, a życie niesie niespodzianki.
Wspomniana przez Ciebie zasada "jak najmniej czynności obsługowych" jest w sumie do niczego. Owszem można do tego tak podchodzić, na upartego można nawet stworzyć taką "półeczkę", że nie tylko broń się z podpiętym magazynkiem nie zmieści, ale też można wstawić okrągły kołek który będzie wchodził w lufę, i który sprawdzi czy w komorze coś jest. Można to doprowadzić wszystko do kompletnej paranoi i zacząć bać się dotykać własną broń. Tylko do czego to prowadzi? W sumie można uznać, że skoro "jak najmniej czynności obsługowych", to może w ogóle zrezygnować z broni? W sumie słuszne - boisz się, to nie dotykaj. Jak masz takie obawy i takie obycie z bronią, że boisz się przy niej manipulować, to i tak nic taka broń Ci nie pomoże, w żadnej sytuacji. Co najwyżej jak zaczniesz w stresie (bo konieczność praktycznego użycia to zawsze stres) jej używać to się postrzelisz i tyle.
Broń nie jest przedmiotem "magicznym", sama nie strzela, a czynności obsługowe i sprawdzające broń, są tak samo naturalne jak rozpięcie rozporka przed oddaniem moczu. To, że się gdzieś tam zdarza przypadkowy strzał przy tych czynnościach - fakt. Ale jest też jeszcze jedna nienaruszalna zasada - sprawdzanie broni = lufa w kierunku bezpiecznym. Nawet jak padnie strzał to co się stanie? Trochę huku? Dziura w desce z napisem "Tu kieruj broń", trochę ołowiu w beczce z piaskiem pełniącej rolę "kierunku bezpiecznego" czy niezamierzony strzał w kulochwyt? Po to to jest, żeby w razie czego tam uderzył pocisk.
Nie można się bać wykonywania naturalnych czynności związanych z obsługą broni - to do niczego nie prowadzi. Można "zasady bezpieczeństwa" doprowadzić do absurdu - można zrobić pistolet, w którym przy celowo skomplikowanym rozkładaniu rozładuje się "automatycznie" komora (bo żołnierz to wg nich kretyn, który inaczej się postrzeli), jak w niewydarzonym pistolecie Wist. Można pójść jeszcze dalej i jak w pewnej znanej mi agencji ochrony dawać ludziom broń w zaplombowanych kaburach (to nie żart), czyli jeszcze mniej "czynności obsługowych" - tylko odpiąć i przypiąć do pasa kaburę - wystarczy plomba zamiast rozumu.
Do bezpiecznego posługiwania się bronią wystarczy kilka prostych i nieskomplikowanych zasad (jedna z nich mówi, że jak bierzesz broń do ręki to sprawdzasz jej stan, a podczas tej czynności kierujesz lufę w "kierunku bezpiecznym") oraz zdrowy rozsądek. Nie demonizujmy przedmiotu zwanego bronią, jest to zwykłe urządzenie mechaniczne, zwykle zresztą niezbyt skomplikowane. Ilość zabezpieczeń w broni jest z reguły wystarczająca (bez względu na przyjęte rozwiązania w tym zakresie) - jak używasz broni tak jak powinieneś to dopóki nie naciśniesz spustu nie wystrzeli. Jak nie ma w niej naboi też nie wystrzeli, a jak jest odpowiednio skierowana to nawet jak wszystko zawiedzie to nie zrobi niezamierzenie komuś krzywdy. Wyjmuję i chowam, ładuję i rozładowuję, noszę czy odkładam, wystrzeliwuję rocznie tysiące nabojów i nic się nie dzieje - dlaczego? Bo po prostu przestrzega się kilku prostych reguł i stosuje się zasady zdrowego rozsądku (lepszego "bezpiecznika" nikt nie wynalazł).
poldas napisał(a):Można by z tego wnioskować, że niegdyś były dobre czasy, bo nie prowadzono dochodzeń wewnętrznych. Aktualnie; BSW, czy też WSW (jak tam zwał) "polują" na tego typu przypadki.
Rezultatem jest postępowanie wyjaśniające, a potem przygotowawcze, celem ukarania "rutyniarza".
Poza tym; jak się tu z amunicji rozliczyć?
O bezsensie rozbudowanych do absurdu "instytucji kontrolnych" w budżetówce można by napisać książkę, ale znowu wszystko polega na zdrowym rozsądku. A uzbrojone instytucje mundurowe to chyba obecnie należałoby jak najszybciej rozbroić. Bo jak mnie uczy doświadczenie, ani strzelać, ani posługiwać się bronią nie potrafią - a do tego obwarowali się przepisami, instrukcjami i "organami wewnętrznymi" do takiego absurdu, że i tak w większości przypadków nie są w stanie tej broni skutecznie użyć (albo nie potrafią, albo się boją, albo obwarowano to tyloma przepisami, że i tak się "nie da"). Jak mają problem z czymkolwiek, to nie prowadzi się sensownego szkolenia, tylko obniża kryteria lub/i wymyśla kolejne absurdalne zasady mające prowadzić do iluzorycznego bezpieczeństwa. A w sumie broń w ich rękach staje się naprawdę niebezpieczna, bo te wszystkie elementy zwalniają do myślenia.
A co do Twojej sytuacji, że kogoś chcą karać - to musiałby mi taki błazen przyjść i spróbować kogoś z "moich" ludzi (w czasach gdy służyłem, lub pracowałem w MON) karać, że przy kontroli broni strzelił w miejsce "Tu kieruj broń", inne tego typu przeznaczone czy kulochwyt. Jak umotywuje taką "karę" - bo przecież nie stworzeniem zagrożenia - bo te miejsca są specjalnie przeznaczone, właśnie po to by nie było to niebezpieczne. "Zjadłbym takiego na śniadanie", a już "żandarma" to na pewno ze "smakiem i przyjemnością".
Jedyne co w sumie w armii można w takiej sytuacji to chyba stwierdzić to "szkodę w mieniu", na kwotę jednej sztuki naboju. Nie istnieje żaden przepis pozwalający formalnie kogokolwiek ukarać jeśli padnie strzał w miejsce ku temu przeznaczone (znajdziesz jakiś przepis? Państwowy lub "resortowy" ... Mam wątpliwości). A że gdzieś tam kogoś, ktoś usiłował czy usiłuje zastraszyć, to pewnie racja.