Hej
(26.03.2016 23:06)poldas napisał(a): Brak zmiany czasu nie pozwala komuś dłużej przebywać na wolnym powietrzu?
Dlaczego od razu "nie pozwala"? Ale fajnie jest, jak w te najdłuższe dni słońce zamiast ok. godz. 20, zachodzi o 21, bo mamy o godzinę dłuższe popołudnie/wieczór. A to czy rano wschodzi o 4:15 czy 3:15 to bez różnicy dla mnie, bo ja i tak wstaję o 6:30.
(26.03.2016 23:06)poldas napisał(a): Czy tylko jedna zmiana robocza?
No właśnie nie.
Kojarzę biadolenie iż przed wojną w II RP pracowano na tylko jedną zmianę.
Ale to zależy gdzie i przy czym.
Zarówno w Polsce, jak i w Rzeszy pracowano na dwie zmiany w trakcie obu wojen.
Czy ja gdzieś napisałem że "tylko"? Nie, nie twierdziłem tak i nie twierdzę. Napisałem, że większość przedsiębiorstw pracowała w systemie 1-zmianowym. I urzędy i szkoły i komunikacja i inni pożeracze prądu. Oczywiście, że całe ogromne mnóstwo fabryk pracowało na 2 albo 3 zmiany i im akurat to oszczędności nie przynosiło.
(26.03.2016 23:06)poldas napisał(a): Jednak ten argument o dzieciach idących do szkoły na tę faktyczną ósmą godzinę, po ciemku jest przyjazny pod względem (pablik rilejszyn), tylko że po południu dzieci mogą się gzić przy świetle dziennym o godzinę krócej.
Nie o to chodzi. Ja to wiedziałem po sobie "od zawsze", a teraz jakoś kilka czy kilkanaście lat temu były jakieś brytyjskie badania które potwierdziły to naukowo. Dzieciaki, a zwłaszcza nastolatki mają tak ustawiony poziom hormonów (konkretnie chodzi o ten neuroprzekaźnik od zasypiania - melatonina? nie jestem pewien czy to o nią chodzi) że dosypianie nad ranem jest im szczególnie potrzebne. Już obecny system z wstawaniem na 8:00 jest dla nich zwyczajnie szkodliwy wg tych badań. Nawet jak śpią przepisowe 8 h to i tak mają deficyt snu i wszelkie związane z tym problemy. Ten angielski badacz zrobił eksperyment i w swojej szkole przesunął godziny zajęć żeby się zaczynały o 10 i uzyskał skokowy wzrost wyników w nauce u dzieciaków, bodajże o kilkadziesiąt % (chociaż nie pamiętam już jak to było mierzone). Był też istotny spadek absencji chorobowej, spadek poziomu przypadków przemocy w szkole i inne tam jeszcze korzystne efekty, których już nie pamiętam bo dobrych kilka lat temu to czytałem, a ostatecznie nie jest to przedmiot moich głównych zainteresowań.
Ja sam już od bardzo dawna nastolatkiem nie jestem, ale doskonale pamiętam jak upiorne były zawsze te pierwsze lekcje w szkole. Mając doświadczenia dorosłego mogę to porównać powiedzmy z ciężkim kacem

problemy z koncentracją, chęć położenia się i dospania niezależnie od warunków...
Stąd uważam, że wszelkie regulacje "cofające" czas na godziny przedświtu byłyby mocno niekorzystne. Nie tylko o samopoczucie chodzi, wyniki w szkole itp. Ale np. wiele dzieci idzie do szkoły pieszo spory kawałek, przekraczając jezdne i skrzyżowania albo na wsiach maszerując poboczem. Jak im to przesunąć na noc, to będzie ewidentnie więcej wypadków drogowych.